Ja eM , czyli mama Rycerzycy, (po 39 tygodniach macierzyńskiego)
dzisiaj wróciłam do pracy.
Nie była to łatwa decyzja, ale jednocześnie
- co uważam, że jest bardzo smutne - oczywista.
Finanse i tyle w temacie.
Nie mam zamiaru narzekać, gdyż należę go grona tych szczęściar,
które mogły dokonać wyboru - gdyż miałam gdzie wracać.
I tu muszę podkreślić,
że w dużej mierze możliwość tą zawdzięczam mojej Szefowej.
Kobieta ma 'jaja' i piękną duszę...
Praca, którą wykonuję, nie jest szczytem moich możliwości
a tym bardziej marzeń, ale co zrobić :[
a tym bardziej marzeń, ale co zrobić :[
fotosik wyłowiony z sieci
Tatu przejął pieczę nad Rycerzycą w godzinach porannych,
natomiast mnie przypadły popołudniówki,
kiedy to Tatu jest w pracy...
To dla nas nowa sytuacja z którą musimy się oswoić i zaakceptować.
Najważniejsze, jest jednak to, że nie musieliśmy tak malutkiej Rycerzycy oddawać pod opieką przedszkolną czy niani.
Z obojgiem z nas, codziennie spędza czas, co jest super sprawą :)
To optymalnie najlepsze z rozwiązań jakie znalazły się na naszej liście możliwości...
Na szczęście pozostają jeszcze weekendy, kiedy to całą naszą czwórką, będziemy wspólnie spędzać czas :B
Dzisiaj też, po raz pierwszy mama sama wsiadła za 'kółko'...
No, może nie do końca jechałam sama,
bo była ze mną moja dusza -
która całą drogę w obie strony siedziała mi na ramieniu :D
Jednak, nie mogę się poddać - jutro kolejna próba.
fotosik wyłowiony z sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz